Home
FAQ
Szukaj
Użytkownicy
Grupy
Galerie
Rejestracja
Zaloguj
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
tekk_kot
|
Wysłany:
Czw 13:07, 22 Lut 2007 |
|
|
Dołączył: 24 Lis 2005
Posty: 2285 Przeczytał: 0 tematów
Skąd: Meanwood LS6
|
źródło: [link widoczny dla zalogowanych] / CJ WARLOCK
Nigdy nie zapomnę gazu łzawiącego w oczach, w ustach, na skórze i rzucających się na mnie z pałami czeskich gliniarzy ubranych jak Lord Vader...
Wyruszyłem z Częstochowy w piątek o 16. Z Katowic jechałem już z ekipą z Kielc. Energii dodawała nam nadzieja na wypoczynek w upragnionej formie. Na miejsce dotarliśmy po 24 godzinach i 6 km marszu. Piękny teren, muzyka i wspaniały widok świetnie zorganizowanej imprezy przyniosły nam wszystkim ulgę. Odpoczynek na trawce, jedzonko, i już mieliśmy iść pod soundsystemy, aż tu nagle...
Z prawej strony położonej w dolince łąki rozległy się dziesiątki jednoczesnych strzałów i pojawiło się pełno dymu. Pierwsza myśl "O kurwa, strzelają do nas z gumówek! Ale nie, to przecież niemożliwe, zresztą one nie dają tyle dymu!", a potem bieg spod lasu na miejsce i... widok czegoś tak pozbawionego sensu i tak przykrego zarazem, że szok zaczął mieszać się z narastającym gniewem.
Kordon około 300 - 500 policjantów w strojach szturmowych (zbrojonych kombinezonach jakby na wojnę szli) kroczył równo pałując i kopiąc wszystkich i wszystko po drodze, strzelając ciągle granatami ogłuszającymi i gazem łzawiącym. Towarzyszył mu samochód z armatką wodną.
Niektórzy próbowali biernego oporu wobec policjantów i siedzieli na ziemi lub dalej tańczyli, ale nie spowodowało to zatrzymania się policjantów i osoby te zostały dotkliwie poturbowane. Mówiąc wprost: młode dziewczyny były kopane i bite pałkami nawet po twarzy w okolicach szczęk, co wprost groziło wybiciem zębów... Policjanci zachowywali się dokładnie tak, jakby chcieli tych ludzi i nas wszystkich zabić (był nawet przypadek, że transporter dowożący policjantów do kordonu najechał chłopaka i przejechałby go, gdyby nie uratowali go ludzie).
Rozpoczęła się regularna wojna. Z naszej strony były zapał, chęć bronienia własnych praw i naszej imprezy, podpierane jedynie butelkami i patykami lub gałęziami. Mimo oczywistej przewagi uzbrojeniowej policjantów udało nam się ich zmusić do kapitulacji po około 2 - 3 godzinach! Byćmoże pomógł nam deszcz.
Radość była wielka, jednak nie trwała długo. Nie zdążyliśmy się nawet pobawić z godzinkę przy soundsystemie, który pierwszy ponownie zaczął grać.
Około godziny 21 oddziały szturmowe wróciły w liczbie około 1000 policjantów. Kiedy ustwili się w zwarty dwuszereg i czekali na rozkaz ataku podszedłem do jednego z nich chcąc porozmawiać. Zauważyłem, że nie ja pierwszy miałem taki pomysł. Byłem trzeźwy i nie wykonywałem żadnych gwałtownych ruchów. Zacząłem kulturalnie i uprzejmie, każde zdanie wypowiadając po polsku i po angielsku i upewniając się, czy mnie rozumie - "Dzień dobry, jestem obywatelem Polski i chcę wiedzieć gdzie jest oficer dowodzący akcją, bo to teren prywatny i nie macie prawa tu być, a ta akcja jest nielegalna". Udawał, że nie słyszy, ale po kilku powtórzeniach pytania wzruszył ramionami na znak, że nie wie. Powiedziełem stanowczo, żeby nie kłamał, bo wiem, że dowodzący musi być na miejscu i zapisałem jego numer służbowy w SMSie. Poskutkowało to tym, że wykonał jakiś gest głową i ruch pałką, który miał chyba wskazać, że ów dowodzący akcją znajduje się z tyłu za ich dwuszeregiem. Oznajmiłem, że chcę rozmawiać z dowodzącym akcją. W tym momencie dwóch policjantów stojących po bokach tego, z którym rozmawiałem, wystąpiło z szeregu i wykonało pchnięcia pałkami, wycelowane w moją klatkę piersiową i przeponę. Uratował mnie tylko błyskawiczny unik. Zacząłem krzyczeć "nie bić mnie, jestem obywatelem Polski" i to samo po angielsku. Nie zrobiło to na nich żadnego wrażenia. Chciałem spisać numer jednego z tych, którzy mnie zaatakowali, ale zasłonił go tarczą i nie chciał pokazać, mimo moich żądań. Drugi z tych, którzy mnie zaatakowali, nie miał numerka w ogóle. Zauważyłem, że wielu policjantów nie miało swoich numerków na mundurach...
Nagle policjanci ruszyli, włączyła się armatka wodna i zaczęła się "impreza". Tym razem dysponowali znacznie większą liczbą gazu łzawiącego i granatów ogłuszających. Tego co się tam działo nie da się opisać słowami - terror, piekło - to za mało powiedziane. Wydawało mi się, że jestem chojrak, ale kiedy znalazłem się w środku chmury gazu i dusiłem się, a wokół mnie wybuchały granaty, które także mają odłamki, myślałem już tylko o tym, żeby uciec. Widziałem tylko jak policjanci spychają pozostawione samochody, niszczą je, jak i niszczą każdą rzecz po drodze - przyczepki, plandeki, meble przenośne, sprzęt... Jednemu gościowi spalili samochód poprzez wrzucenie granatu! Zniszczyli też soundsystemy armatką wodną i granatami! "Szarańcza" to bardzo delikatnie powiedziane...
Po drodze potknąłem się o jakiegoś śpiącego, ale nie byłem w stanie wyciągnąć go z gazu... Do dziś o nim myślę. Cudem odnaleźliśmy się ze znajomymi w tym chaosie. Kiedy szliśmy na dworzec w miejscowości Bor, chmurę gazu szeroką na 12 stadionów i wysoką na ok.200 m oraz nieustające rozbłyski granatów widzieliśmy nawet z odległości 6 km... Wewnątrz siebie płakałem nad tymi, którzy tam zostali.
Pojąłem dzięki temu dwie rzeczy - co moi dziadek i babcia mają na myśli opowiadając o okupacji i stanie wojennym, oraz to, że w walce o wolność nie ma kompromisów i wolność albo jest pełna albo nie ma jej wcale.
Przespaliśmy się na ganku zamkniętego na noc dworca w mieścinie Bor (wraz z około 300 innymi osobami), a następnego dnia w Pradze spotkaliśmy ludzi z Czechteku i dowiedzieliśmy się o demonstracji przeciwko zajściom na Czechteku. Udaliśmy się pod budynek Ministerstwa Spraw Wewnętrznych Czech i odrazu humory nam się polepszyły - było tam kilka tysięcy ludzi zsolidaryzowanych w proteście przeciwko łamaniu praw człowieka. Były telewizja, prasa, reporterzy, były bannery, były przemówienia, był przemarsz z flagą do pobliskiego parku, generalnie fajny klimat i dobra manifa (była jeszcze jedna manifestacja, 3.08.05, ale my już byliśmy wtedy w domach).
W nocy poszliśmy na pociąg, a następnego ranka w Katowicach pożegnaliśmy się i każdy pojechał w swoją stronę. Do domu dotarłem około 11. Poniedziałek miałem pracowity, szkoda więc, że zamiast wypoczynku i muzyki otrzymałem na Czechteku niezły stres. Moim zdaniem za te straty materialne i moralne powinniśmy wszyscy otrzymać odszkodowania od czeskiego rządu. Taa, idealista, hehe...
źródło: [link widoczny dla zalogowanych] / CJ WARLOCK
a miało byc tak:
Warlock napisał: | Najprawdopodobniej największy teknival na świecie - Czechtek w Republice Czeskiej (...) Będzie kilkaset soundsystem'ów z różnych krajów, niektóre już są na miejscu od kilku dni. Liczba ludzi na poprzednich edycjach Czechtek sięgała w szczycie 15 000 osób. Za każdym razem na kilka dni pewien dziewiczy teren w sercu pięknej Natury przeistacza się w muzyczną wioskę. Czechtek może potrwać i dużo dłużej, niż do poniedziałku (...) Będzie obfitował w talenty artystyczne i muzyczne, jako impreza osiągnie świetny poziom, będzie dużo ruchu, zabawy i ewenementów muzycznych i może jakichś innych (...) Także ludzie zmierzający na Czechtek poradzą sobie łatwo z jakże bardzo zmieniającymi się okolicznościami jakimi są do końca niepewne informacje na temat jego miejsca. Klimat pokoju i miłości będzie odczuwalny, nawet jeśli z jakichś względów ludzie będą zmieniać swoje zdania (np. na temat kogoś czy muzyki na danym soundsystemie). W razie czego jeden drugiemu pomoże. A koledzy DJe będą chwalić przed innymi swoich kolegów DJi (...) |
Ostatnio zmieniony przez tekk_kot dnia Czw 20:52, 15 Mar 2007, w całości zmieniany 1 raz |
|
|
|
|
tekk_kot
|
Wysłany:
Pon 19:27, 26 Lut 2007 |
|
|
Dołączył: 24 Lis 2005
Posty: 2285 Przeczytał: 0 tematów
Skąd: Meanwood LS6
|
M@ti napisał: | Ja dostałem "ostrzeżenie", że może być coś nie tak w momencie gdy pociąg do Pragi przez wichury w okolicach Warszawy we Wrocławiu miał 690 minut (na godziny było mi ciężko przeliczyć he he) opóźnienia. Ale nie powtsrzymało mnie to, dojechałem do Pragi z opóźnieniem tam ekipa z wysp już czekała, integracyjne browary, dwóch koleżków poznanych na dworcu dołącza i ruszyliśmy. Im bliżej miejsca tym więcej uśmiechniętych mordek w pociągu, śpiewy ogólny nastrój nie do opisania. Na dworcu w Bor czekał już koleś z Polski poruszający się autem, które miało nas podwieźć na miejsce. Od niego dowiedzieliśmy się, że robi się nieciekawie, coraz więcej policji i nie wiadomo co się wydarzy. Ale pojechaliśmy. Miały być dwa kursy bo było nas za dużo, pojechałem pierwszym. Policja już w odległości ok 2 km. od łąki z imprezą nie zawracała samochody. Poszliśmy piechotą, rzeczywiście multum autobusów z policją ale kilka soundsystemów grało i nawet piwko udało się zakupić. Po około godzinienie policja uformowała kordon i ruszyli na nas. Nadleciał helikopter. Pierwsze strzały, straszny huk i wszechwdzierający się gaz - nie do opisania. Zostaliśmy przegonieni z łąki zniszczenia były potężne - auta bez szyb, systemy zalane wodą. I nagle policja zaczęła się wycofywać - może przez deszcz jak napisał CJ. Oczywiście natychmiast imprezowicze powrócili jeden soundsystem zaczął grać, kolejne się rozkładały, robiło się miło. Mnie jednak wydaję się, że to nie deszcz przegonił vaderów. Po prostu odczekali aż zrobi się mrok. I wtedy uderzyli ze zdwojoną siłą. Bez litości. Wybuchł koło nas granat hukowy, jeden z kolegów dostał odłamkiem w szyję, nieźle krwawił. Uciekliśmy w las. Tam również były kordony. Wszelkie osoby były przeganiane. Pogubiłem towarzyszy, dwie pały na plecy zmusiły mnie do biegu przez las. Kilka kilometrów dalej na polanie paliło się wielkie ognicho, kilkadziesiąt osób (głównie czesi) grzało się i tam przenocowałem. Rano policja też tam dotarła, pałkami argumentowali rozejście się. Udałem się z grupką czechów do Bor. Tam niezapomniane widoki, pod miejscowym komisariatem grupa ludzi wykrzykujący "gestapo" i niesamowity moment kiedy młody czech łuskę po granacie gazowym wręczył policjantowi ze słowami mniej więcej "zostawiliście to wczoraj - oddaję bo może się jeszcze przydać". Udało mi się skontaktować z resztą ekipy, która okazało się nie zostało wpuszczona wogóle w pobliże łąki. Nocowali gdzieś w lesie. Dostaliśmy cynk, że część soundsytemów przeniosła się w inne miejsce. Szybka organizacja i popędziliśmy tam. Na miejscy jednak okazało się, że policja interweniowała i tutaj. Rzut okiem na mapę, jakiś zbiornik wodny w pobliżu i tam rozbiliśmy się. Z informacji jakie docierały do nas wynikało, że każda próba rozbicia się nawet jednego soundsystemu była skutecznie pacyfikowana w każdym zakątku Czech. Na manifestacje również pojechaliśmy ale na szczęście obyło się bez walk.
GESTAPO - określenie, które jest adekwatne do zachowań czeskiej policji.
CzechTek A.D. 2006 udowodnił, że free party is not a crime |
|
|
|
tekk_kot
|
Wysłany:
Śro 12:40, 28 Lut 2007 |
|
|
Dołączył: 24 Lis 2005
Posty: 2285 Przeczytał: 0 tematów
Skąd: Meanwood LS6
|
filmiki:
[link widoczny dla zalogowanych]
|
|
|
abalienated
|
Wysłany:
Nie 1:36, 11 Mar 2007 |
|
|
Dołączył: 24 Paź 2005
Posty: 142 Przeczytał: 0 tematów
Skąd: tyle pytan??
|
....bo walka musi byc...
|
|
|
Kamyk aka KAMISHI
|
Wysłany:
Czw 19:18, 15 Mar 2007 |
|
|
Dołączył: 21 Lis 2005
Posty: 2742 Przeczytał: 0 tematów
Skąd: Będzin Syberka / Katowice Sokolska
|
Ciekawe czy Warlock wie o tym cytacie.
|
|
|
tekk_kot
|
Wysłany:
Czw 20:11, 15 Mar 2007 |
|
|
Dołączył: 24 Lis 2005
Posty: 2285 Przeczytał: 0 tematów
Skąd: Meanwood LS6
|
a co? pobije mnie jeśli nie wie? :>
edit:
oraz po co pytasz, skoro sam Mu o tym powiedziałeś?
|
|
|
Kamyk aka KAMISHI
|
Wysłany:
Czw 21:03, 15 Mar 2007 |
|
|
Dołączył: 21 Lis 2005
Posty: 2742 Przeczytał: 0 tematów
Skąd: Będzin Syberka / Katowice Sokolska
|
Zgłosiłem mu i chyba niewłaściwie go oceniasz, skoro masz przypuszczenia odnośnie pobić i innych interwencji fizycznych.
|
|
|
tekk_kot
|
Wysłany:
Czw 21:15, 15 Mar 2007 |
|
|
Dołączył: 24 Lis 2005
Posty: 2285 Przeczytał: 0 tematów
Skąd: Meanwood LS6
|
ja go wcale nie oceniam nie znam go zupełnie - ładną relację napisał - tyle
zaciekawiło mnie po prostu to retoryczne pytanie
|
|
|
Kamyk aka KAMISHI
|
Wysłany:
Czw 22:15, 15 Mar 2007 |
|
|
Dołączył: 21 Lis 2005
Posty: 2742 Przeczytał: 0 tematów
Skąd: Będzin Syberka / Katowice Sokolska
|
Skoro wyraził na to zgodę to wszystko w porządku. Miłej nocy życzę, koniec pracy na dzisiaj.
|
|
|
tekk_kot
|
Wysłany:
Czw 22:28, 15 Mar 2007 |
|
|
Dołączył: 24 Lis 2005
Posty: 2285 Przeczytał: 0 tematów
Skąd: Meanwood LS6
|
nie wyraził zgody
miłej nocy również
|
|
|
Hemorrhage
|
Wysłany:
Czw 23:15, 15 Mar 2007 |
|
|
Dołączył: 24 Paź 2005
Posty: 1083 Przeczytał: 0 tematów
Skąd: Mentally Ill from Amityville
|
Kamyk >>> zgaś podjar. Pisze skąd pochodzi tekst, jest zaznaczone ze to cytat ? O co ci chodzi ? W Yahu Pawula sie bawisz ?
|
|
|
Kamyk aka KAMISHI
|
Wysłany:
Pią 18:55, 16 Mar 2007 |
|
|
Dołączył: 21 Lis 2005
Posty: 2742 Przeczytał: 0 tematów
Skąd: Będzin Syberka / Katowice Sokolska
|
OK, nic nie mówię już więcej w tym temacie. Ale dobrze że Daga wyjaśniła sprawę
|
|
|
darius_Er
|
Wysłany:
Nie 16:58, 18 Mar 2007 |
|
|
Dołączył: 24 Paź 2005
Posty: 735 Przeczytał: 0 tematów
Skąd: 43400
|
a kiedy i czy wogole jest w tym roku Czech tek ?
|
|
|
abalienated
|
Wysłany:
Nie 19:31, 18 Mar 2007 |
|
|
Dołączył: 24 Paź 2005
Posty: 142 Przeczytał: 0 tematów
Skąd: tyle pytan??
|
nie ma i nie bedzie <brawo>...
....zato bedzie znacznie blizej niz....myslicie......
|
|
|
Kamyk aka KAMISHI
|
Wysłany:
Nie 21:12, 18 Mar 2007 |
|
|
Dołączył: 21 Lis 2005
Posty: 2742 Przeczytał: 0 tematów
Skąd: Będzin Syberka / Katowice Sokolska
|
Czeskie plenery mają to do siebie, że najpierw podają datę i miejsce, a później okazuje się że impreza jest zupełnie gdzie indziej (zmyłka dla zorganizowanych stróżów prawa). W zeszłym roku była zabawna sytuacja kiedy Maniol wyruszyl na jedną z czeskich imprez i nieźle musiał się nabłądzić po ich kraju. To takie zabawy w ciuciubabkę.
|
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
|
|